konie-nasi przyjaciele,nasze życie
Blog dla tych, którzy bez koni nie przeżyją
piątek, 21 grudnia 2012
Mała Zmiana
Jak wam się podoba nowy wygląd???? To nie jest jeszcze to, o co mi chodziło ale już jest bliżej! Nie długo możecie się spodziewać nowych zmian! ;-D
Dzieciak
Hej!
Opowiem Wam historię, która zdarzyła się nie dawno w mojej stadninie.
Wchodzę do stajni. Myślę sobie: "Znowu dostanę Magię i znowu będą mi latały łydki. Jestem beznadziejna". Czyszczę sierścia, siodłam, kiełznam - jak zwykle jestem uwalona. Świetnie, nowe bryczesy, jak cudownie ta plama oleju na nich wygląda! Zimno strasznie, w końcu wieczór jest. Ubiorę więc tą kurtkę z lumpeksu, którą babcia mi kupiła. Wyglądam w niej jak ostatni ćwok, no ale jest ciepła. Za pięć minut zaczyna się trening, wszyscy są gotowi do wyjścia. Dlaczego nie wychodzimy? Dlatego, że za dziesięć minut do stajni wejdzie dzieciak. Wstrętny dzieciak, w różowych bryczesach z najnowszej kolekcji Cavaliero, za bagatela ponad dwieście złotych, różowym kasku rowerowym, różowych sztylpach i różowym baciku w rączce. Dziewczyny ze szkołki bądź inne życzliwe osoby zaczną skakać wokół jej [dzieciaka] konia, za trzy minuty jest już gotowy. Wychodzimy na halę - dzieciak pcha się pierwszy, prowadząc konia po prawej stronie. Uśmiech ma od ucha do ucha, głowa uniesiona dumnie - zaraz mnie coś trafi, ale jestem spokojna. Boże święty, jaka jestem uflejona. Co mnie wzięło na to pastowanie dzisiaj? Jesteśmy na hali, jakieś sześć osób ze mną, świetnie - przecież nasza hala jest z gumy. Na pewno zdążę poćwiczyć lotne zmiany nogi w galopie - przecież planuję to od ponad miesiąca. Wszystko według planu!
Już siedzę na koniu. Na szczęście nie na Magii. Dzieciak potrzebuje stoliczka i pomocy, na oko ma z dziesięć lat. Nie mówię, żebym była idealna - w jej wieku też nie potrafiłam sama wejść na konia. Ale nie przypominam sobie, żebym miała wszystko co najnowsze. I różowe. Żeby mama siedziała na każdej mojej lekcji na trybunach i robiła mi zdjęcia z dziwną, podnieconą miną.
Może to jest okrutne, może ja też będę kiedyś podnieconą mamusią z aparatem, ale mnie to po prostu denerwuje - mi się nie wolno spóźnić na trening, nie wolno mi wybrać sobie konia, nikt mi nie kupuje ciuchów na konia z własnych pieniędzy, nikt ze mną nie lata z mokrą, pachnącą chusteczką - chociaż może to by mi się przydało, może nie byłabym taka uwalona 24h/24h.
Po prostu myślę, że to jest przesada. Że kupowanie wszystkiego od razu jest bez sensu - tym bardziej w tym wieku. Ten dzieciak zaraz wyrośnie ze swoich ślicznych oficerek. A mi już noga nie rośnie.
Opowiem Wam historię, która zdarzyła się nie dawno w mojej stadninie.
Wchodzę do stajni. Myślę sobie: "Znowu dostanę Magię i znowu będą mi latały łydki. Jestem beznadziejna". Czyszczę sierścia, siodłam, kiełznam - jak zwykle jestem uwalona. Świetnie, nowe bryczesy, jak cudownie ta plama oleju na nich wygląda! Zimno strasznie, w końcu wieczór jest. Ubiorę więc tą kurtkę z lumpeksu, którą babcia mi kupiła. Wyglądam w niej jak ostatni ćwok, no ale jest ciepła. Za pięć minut zaczyna się trening, wszyscy są gotowi do wyjścia. Dlaczego nie wychodzimy? Dlatego, że za dziesięć minut do stajni wejdzie dzieciak. Wstrętny dzieciak, w różowych bryczesach z najnowszej kolekcji Cavaliero, za bagatela ponad dwieście złotych, różowym kasku rowerowym, różowych sztylpach i różowym baciku w rączce. Dziewczyny ze szkołki bądź inne życzliwe osoby zaczną skakać wokół jej [dzieciaka] konia, za trzy minuty jest już gotowy. Wychodzimy na halę - dzieciak pcha się pierwszy, prowadząc konia po prawej stronie. Uśmiech ma od ucha do ucha, głowa uniesiona dumnie - zaraz mnie coś trafi, ale jestem spokojna. Boże święty, jaka jestem uflejona. Co mnie wzięło na to pastowanie dzisiaj? Jesteśmy na hali, jakieś sześć osób ze mną, świetnie - przecież nasza hala jest z gumy. Na pewno zdążę poćwiczyć lotne zmiany nogi w galopie - przecież planuję to od ponad miesiąca. Wszystko według planu!
Już siedzę na koniu. Na szczęście nie na Magii. Dzieciak potrzebuje stoliczka i pomocy, na oko ma z dziesięć lat. Nie mówię, żebym była idealna - w jej wieku też nie potrafiłam sama wejść na konia. Ale nie przypominam sobie, żebym miała wszystko co najnowsze. I różowe. Żeby mama siedziała na każdej mojej lekcji na trybunach i robiła mi zdjęcia z dziwną, podnieconą miną.
Może to jest okrutne, może ja też będę kiedyś podnieconą mamusią z aparatem, ale mnie to po prostu denerwuje - mi się nie wolno spóźnić na trening, nie wolno mi wybrać sobie konia, nikt mi nie kupuje ciuchów na konia z własnych pieniędzy, nikt ze mną nie lata z mokrą, pachnącą chusteczką - chociaż może to by mi się przydało, może nie byłabym taka uwalona 24h/24h.
Po prostu myślę, że to jest przesada. Że kupowanie wszystkiego od razu jest bez sensu - tym bardziej w tym wieku. Ten dzieciak zaraz wyrośnie ze swoich ślicznych oficerek. A mi już noga nie rośnie.
sobota, 15 grudnia 2012
Ferie
Jedziecie gdzieś na ferie?
Ja jadę na tam http://wlosan.pl/ na 2 turnus.... Może się spotkamy??? XD
Pisać w komentarzach gdzie jedziecie!!!
Ja jadę na tam http://wlosan.pl/ na 2 turnus.... Może się spotkamy??? XD
Pisać w komentarzach gdzie jedziecie!!!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Był u was Mikołaj XD
U mnie był. dostałam duuużo rzeczy ale między innymi książkę pt. "Jak lepiej jeździć konno" Genialna!!! Może ją macie a jak nie to jest jeszcze gwiazdka... Gorąco polecam książkę osobą na każdym poziomie. Pomaga równierz przygotować się do odznak!GENIALNA!!!!
U mnie był. dostałam duuużo rzeczy ale między innymi książkę pt. "Jak lepiej jeździć konno" Genialna!!! Może ją macie a jak nie to jest jeszcze gwiazdka... Gorąco polecam książkę osobą na każdym poziomie. Pomaga równierz przygotować się do odznak!GENIALNA!!!!
poniedziałek, 26 listopada 2012
Takie tam...
Macie na przeprosiny:
Na forum Voltahorse znalazłam taki oto tekst napisany przez "badziewie".
Pierwsze kilka godzin cieszysz się, ale wszystko cię boli. Masz obolała dupę, mięsnie, które są usztywnione dają ci dużo do myślenia i czujesz się dziwnie 'co ja tu robię, to nie dla mnie'.
Po 10 godzinach zaczynasz zadawać dużo pytań i dobrze. Ale dalej nauka ostro twa i dalej koń nie słucha. Wydaje Ci się, że to wina konia, a instruktor cię pociesza, robiąc rozmaite ćwiczenia i stosując odpowiednią grę psychologiczną, aby cię nie zniechęcić. Po 20 godzinach zaczynasz łapać, przynajmniej tak Ci się wydaje. Zaczynasz kapować, że nie tylko mięsnie są ważne, ale rozluźnienie, balans, równowaga, chociaż jeszcze tego nie wykorzystujesz. Ale dalej myślisz, że koń ma przyciski, które można nacisnąć i będzie słuchał. Wkurzasz się czasami, że nie możesz zagalopować, a mała 9 letnia dziewczynka na tym samym koniu rusza konia z miejsca galopem z dobrej nogi itd. Pytasz siebie i innych, dlaczego tak jest. Uzyskujesz tylko jedną odpowiedz: 'cierpliwości' ;)
Pierwsze kilka godzin cieszysz się, ale wszystko cię boli. Masz obolała dupę, mięsnie, które są usztywnione dają ci dużo do myślenia i czujesz się dziwnie 'co ja tu robię, to nie dla mnie'.
Po 10 godzinach zaczynasz zadawać dużo pytań i dobrze. Ale dalej nauka ostro twa i dalej koń nie słucha. Wydaje Ci się, że to wina konia, a instruktor cię pociesza, robiąc rozmaite ćwiczenia i stosując odpowiednią grę psychologiczną, aby cię nie zniechęcić. Po 20 godzinach zaczynasz łapać, przynajmniej tak Ci się wydaje. Zaczynasz kapować, że nie tylko mięsnie są ważne, ale rozluźnienie, balans, równowaga, chociaż jeszcze tego nie wykorzystujesz. Ale dalej myślisz, że koń ma przyciski, które można nacisnąć i będzie słuchał. Wkurzasz się czasami, że nie możesz zagalopować, a mała 9 letnia dziewczynka na tym samym koniu rusza konia z miejsca galopem z dobrej nogi itd. Pytasz siebie i innych, dlaczego tak jest. Uzyskujesz tylko jedną odpowiedz: 'cierpliwości' ;)
Po 50 godzinach zaczynasz doświadczać, że nie siła, a delikatność jest ważna. Zaczynasz eksperymentować i dochodzisz do wniosku że naprawdę te zwierzęta są dzikie i można je „muśnięciem piórka” ujarzmić. Cieszysz się bardzo, jak coś ci wychodzi. Zaczynasz wpadać w samo zachwyt. „Co ja nie umiem heheh , ale jestem dobra." I tu nagle zderzenie z rzeczywistością. Zaczynasz zauważać, że przed tobą jest tyle do nauczenia, że albo dostaniesz dołka i zrezygnujesz albo postawisz sobie jeden cel: zostanę koniarą, kocham konie, kocham ten zapach, kocham wzrok konia, taki wyraźny, szukający spokoju, czasami przerażony i w jednej chwili bijący blaskiem szczęścia. Zrozumiesz, że nigdy nie nauczysz się wszystkiego, ale będziesz chciała dążyć do doskonałości, do zjednoczenia. Po 200 godzinach zaczniesz pokornie uczyć się jeździć i będzie ci to sprawiało największą przyjemność. I tu też będą rozczarowania, spadniesz z konia i np. wybijesz palec, chociaż będzie bardzo bolało pierwsze, co zrobisz, to podejdziesz do konia i uspokajając go, zaczniesz go poklepywać i oglądać, czy mu się nic nie stało. Po 500 przejeżdżonych godzinach zaczniesz wykorzystywać instynkty konia, nie będziesz go tylko zmuszała, ale będziesz wykorzystywała jego chęci, jego chwilę. Będziesz mogła zatrzymać konia jednym palcem lub tyko dosiadem, co kiedyś byłoby niemożliwe. Zobaczysz, że koń pod tobą idzie bardzo lekko, że szuka kontaktu i zauważysz, że nie tylko ty się uczysz, ale nieustannie ty uczysz konia. Będziesz dla niego nie tylko przyjacielem, wrogiem, przewodnikiem, liderem ale i nauczycielem. Po 1000 godzinie jazdy będziesz wiedziała, na czym stoisz, chociaż dalej będziesz na rozdrożach. I zobaczysz, że obydwoje jesteście dla siebie nauczycielami. Będziesz leciała galopem wielką polaną, czuła, że koń się cieszy, gna przed siebie nie wiadomo dlaczego, a ty jedną ręką będziesz łapała wiatr i krzyczała "kocham to". (chyba że będziesz już na wózku inwalidzkim) sorry to ostatnie było wredne.
A jeszcze później czasami stracisz wiele przyjaciół, ponieważ konie będą dla ciebie ważniejsze niż inni i jak będziesz musiała wybierać w ciągu sekundy wybierzesz „futrzaka”.
Jak już przejdziesz ten cały etap, to życzę ci ciekawej pracy z końmi i bądź dla nich dobrym nauczycielem, aby inni mogli zacząć od podstaw jak ty.
A jeszcze później czasami stracisz wiele przyjaciół, ponieważ konie będą dla ciebie ważniejsze niż inni i jak będziesz musiała wybierać w ciągu sekundy wybierzesz „futrzaka”.
Jak już przejdziesz ten cały etap, to życzę ci ciekawej pracy z końmi i bądź dla nich dobrym nauczycielem, aby inni mogli zacząć od podstaw jak ty.
Co o tym sądzicie? piszcie q komentarzach!
wybaczcie...
Wybaczcie, że tak dłuuuga nie pisałam ale byłam za granicą :-/ A i musiałam usunąć niektóre posty za względu na zachowanie pewnych osób z mojej stadniny :-(
Liczę, że podacie mi jakieś fajne tematy w komentarzach!
Liczę, że podacie mi jakieś fajne tematy w komentarzach!
czwartek, 25 października 2012
Kłus Ćwiczebny
Sydney F. prosiła mnie, żebym dodała coś o kłusie ćwiczebnym. Ale jestem pewna, że nie tylko jej się to przyda. ☺
Nie wiem jak inaczej to napisać więc będą punkty:
I NAJWAŻNIEJSZE: NIE PODDAWAJ SIĘ !!!!!!
Jakbyście chcieli, żeby coś wyjaśnić lub o czymś napisać to piszcie w komentarzach!!! ☻
Nie wiem jak inaczej to napisać więc będą punkty:
- Musisz się lekko (naprawdę leciutko) odchylić do tyłu
- "Oddziel" nogi od bioder (chodzi mi o to, że musi być niezależne jedno od drugiego) aby było Ci łatwiej wykonać krok 3
- Mocno oprzyj stopę na strzemieniu (pięta w dół) i skieruj palce do konia ALE NIE PRZECHODŹ DO PÓŁSIADU
- Rusz do kłusa (najlepiej baaardzo wolnego)
- Mocno rozluźnij biodra
- Postaraj się usiąść w siodło
- Możesz (o ile Ci to ułatwi) "wycierać siodło" (do przodu i do tyłu)
- Powinno się udać ☺
I NAJWAŻNIEJSZE: NIE PODDAWAJ SIĘ !!!!!!
Jakbyście chcieli, żeby coś wyjaśnić lub o czymś napisać to piszcie w komentarzach!!! ☻
Subskrybuj:
Posty (Atom)